O księdzu Gliszczyńskim i kapliczce przez niego wyświęconej
Są takie dni, które długo się pamięta, bo są pełne emocji i wzruszeń. Dla mnie takim dniem było pewne sierpniowe popołudnie, kiedy to moja pasja do pokazywania i odkrywania lokalnej historii zaprowadziła mnie do Kolonii Żerechowa i domu, w którym mieszka bliska rodzina zmarłego trzy lata temu ks. Witolda Gliszczyńskiego. To, co mi w nim pokazano było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, radością i pewnością, że ze swoimi planami i marzeniami podążam w dobrym kierunku.
Dziś przybliżę postać księdza, którego przodkowie żyli tuż obok moich przodków – moja rodzina posiada w drzewie genealogicznym Michała Olczyka – chłopa, który osiedlił się wraz ze swoimi synami w Kuźnicy Żerechowskiej i który to zapoczątkował kolejną linię Olczyków w okolicach Gorzkowic i Mierzyna (nie ma on nic wspólnego z Olczykami wywodzącymi się z Rajska). Michał Olczyk przywędrował z Tworowic koło Rzejowic w Ziemi Radomszczańskiej.
Witold Gliszczyński, rocznik 1929, był synem Stefana i Heleny z Olczyków, a wnukiem Stanisława Olczyka i Antoniny z Kielanowskich (Stanisław był kowalem i rodzonym bratem Ludwika – mojego pradziadka, ich ojcem był wspomniany Michał).Witold uczęszczał do szkoły w Żerechowie, a później – po jej spaleniu w 1944 w czasie pacyfikacji wsi, do Trzepnicy. Ukończył technikum szklarskie, ale praca w hucie szkła w Skierniewicach nie dawała mu satysfakcji. W roku 1954 przekroczył mury seminarium duchownego we Wrocławiu. Święcenia kapłańskie przyjął w roku 1959 z rąk księdza biskupa Bolesława Kominka – ordynariusza diecezji wrocławskiej. Dnia 05 lipca 1959 roku w rodzinnej parafii mierzyńskiej odbyła się msza prymicyjna oraz uroczyste powitanie księdza na plebani, której gospodarzem był ks. Stanisław Porządek. Chlebem i solą witał wtedy ks. Witolda mój dziadek Feliks Olczyk. Po uroczystej mszy świętej, na którą przybyło wielu parafian, w domu rodzinnym księdza, odbyło się przyjęcie, zaś zaproszonym gościom przygrywała mierzyńska orkiestra, a następnie miejscowa kapela.
Ksiądz Gliszczyński w roku 2009 podjął decyzję, by wymienić starą kapliczkę stojącą w dawnym obejściu Gliszczyńskich na nową – murowaną. Kapliczka ta była ufundowana przez jego ojca po narodzinach drugiego syna – Stanisława w roku 1934. Budowa nowej kapliczki stanowić miała okazanie wdzięczności za uratowanie życia Gliszczyńskim w roku 1943 oraz 1944-po pacyfikacji wsi. Stoi ona dzisiaj w obejściu p. Baranów. Pani domu p. Agnieszka jest bardzo blisko spokrewniona z ks. Witoldem. Nową kapliczkę wybudował p. Stanisław Skrobek z Antonielowa.
Co się stało w roku 1943 w rodzinie Gliszczyńskich? W kwietniu 1943 roku w czasie obławy na partyzantów przy kapliczce tej postawili Niemcy całą rodzinę Stefana Gliszczyńskiego (wśród nich był i Witold). Obława ta miała miejsce w Cieszanowicach i lesie bujnickim. Partyzanci podzieli się na dwie grupy: jedna skierowała się na wioskę Antonielów i lasy Konotopy, druga poszła w stronę Żerechowy i lasów lubieńskich. Ci ostatni partyzanci uciekali przez gospodarstwa znajdujące się na skraju wsi-Gliszczyńskich, Kacprzyków, Woźniaków, zaś napotykając Teodora Kempinskiego jadącego wozem wrzucili mu partyzanta, który nie mógł biec. Później przerzucili się na wóz Kulaska, członka AK, który ich wywiózł w lasy lubieńskie. Niemcy weszli do tych gospodarstw i kazali opuszczać domy, szukając partyzantów. Gliszczyńscy zostali zatrzymani przy drewnianej kapliczce. Do ich pilnowania pozostał jeden Niemiec. Stefan przemówił do niego w języku niemieckim, by dał mu zapalić papierosa. Nawiązała się rozmowa i Niemiec powiedział do nich po polsku by się nie bali, bo nic się im nie stanie. Nadjechał samochód z dwoma Niemcami, jeden z nich wycelował lufę karabinu w ich kierunku, krzycząc „bandit”.Wtedy Niemiec który ich pilnował odsunął karabin i coś zaczął do nich mówić. Po chwili odjechali.
Partyzantami którzy uciekali byli: Stanisław Karlinski (ps.Burza), Józef Cecotka (ps. Grom), Wiesław Broszkowski (ps. Kozak) oraz Stanisław Górecki (ps. Las).
O wydarzeniach opisanych przez księdza wspomina S. Burza-Karlinski „W burzy dziejowej”, w której opisał je jako akcję przed Pocieszną Górką. Okazało się, że pościg za partyzantami nastąpił po zatrzymaniu między Pocieszną Górką a Cieszanowicami starosty oraz komisarza do spraw mięsnych Bartembacha. Trzecią osobą jadącą samochodem był mjr Muron – emeryt nadzorujący okoliczne majątki ziemskie dostarczające produkty rolne dla wojska. Starosta został ranny, dlatego też wysłano go do szpitala w Piotrkowie. Pozostałych partyzanci odesłali, a zarekwirowano jedynie listy chłopów, którzy mieli oddać płody i inwentarz żywy okupantom. Partyzantem, który nie mógł uciekać był Karliński, który został lekko rany.
Rok później doszło w maju 1944 do pacyfikacji wsi, bardzo tragicznej dla społeczności Żerechowy. Spalono gospodarstwa chłopskie-wśród nich gospodarstwo Gliszczyńskich. Spłonął dom rodzinny oraz stodoła.
Ks. Witold Gliszczyński spoczywa na mierzyńskim cmentarzu. Dożył sędziwego wieku.
Dziękuję serdecznie p. Agnieszce Baran i jej rodzinie za wszystkie dokumenty i zdjęcia, które mogłam obejrzeć. Część z nich wykorzystałam w artykule.